30 czerwca, 2011

„Piękna Pogoda” na wakacje


Najbliższy miesiąc to w Fundacji Galerii Foksal czas wystawy „Piękna Pogoda”.
Motywem przewodnim wystawy jest portret kobiecy, sztuka wynikająca z subiektywnych emocji związanych z tym tematem. Prace, które zostaną pokazane na wystawie nawiązują do surrealizmu, do niewinności i erotyki, piękna i brzydoty w sztuce. W wystawie udział biorą: Agnieszka Brzeżańska (Polska), Bonnie Camplin (Wielka Brytania), Ewa Juszkiewicz (Polska), Katharina Marszewski (Niemcy), Michele di Menna (Niemcy), Magdalena Moskwa (Polska), Zofia Nierodzińska (Polska), Paulina Ołowska (Polska).

Na zdjęciu praca Agnieszki Brzeżańskiej

29 czerwca, 2011

200 najważniejszych kolekcjonerów sztuki na świecie

Mimo spektakularnej wizyty „jachtowej” w Wenecji i zapowiedziom budowy centrum sztuki w Sankt Petersburgi rosyjski oligarcha Roman Abramowicz wypadł z pierwszej „10” najważniejszych kolekcjonerów sztuki w 2011 roku według miesięcznika ARTNews.

W ubiegłym roku Abramowicz, który jest także właściciele klubu piłkarskiego Chelsea Londyn i prywatnej przestrzeni sztuki CCC Moscow Garage był jedynym kolekcjonerem z Europy Wschodniej w „10” ARTNews. Wcześniej na tę listę z naszego regionu trafił 3 lata temu ukraiński oligarcha Wiktor Pińczuk, właściciel Pinchuk Art Centre w Kijowie oraz fundator nagrody Future Generation Prize.

ARTNews to amerykańskie pismo o sztuce, które co roku tworzy bardzo prestiżową listę 10 oraz trochę mniej prestiżową listę 200 najważniejszych kolekcjonerów sztuki na świecie. Powstaje ona na podstawie rozmów z kolekcjonerami, dealerami, galerzystami, przedstawicielami domów aukcyjnych, dyrektorami muzeów, kuratorami i konsultantami i zawsze ogłaszana jest w „letnim” numerze ARTnews.
W samej „10” poza tym nie zaszły wielkie zmiany – obok Abramowicza „wypadł także kolekcjoner z Hongkongu Joseph Lau. Nadal jest natomiast w „10” szejk Ali al-Thani, właściciel prac Marka Rothki, Damiena Hirsta i Francisa Bacona, Edythe i Eli Broad – kolekcjonerzy z Los Angeles (od początku rankingu ARTnews w „10”) ; Steven i Alexandra Cohenowie –współwłaściciele jednego z największych funduszy hedżingowych - SAC Capital Partners, kolekcjoner sztuki współczesnej; Francois Pinault –właściciel grupy inwestycyjnej PPR, właściciela m.in. takich marek jak Gucci, Samsonie, Converse, Puma czy domu aukcyjnego Christie’s; Mitchell Rales – od końca lat 70. mający firmę inwestycyjną, który budował własne muzeum Glenstone (można je zwiedzić tylko za zaproszeniem) Debra i Leon Black, kolekcjonerzy sztuki impresjonistów oraz sztuki współczesnej, a także najbogatszy Francuz Bernard Arnault (wraz z żoną Helene), właściciel konglomeratu LVMH (Luis Vuitton, Dior, Tag Heuer), który zapowiedział zbudowanie w Paryżu siedziby swojej kolekcji sztuki najnowszej.


Do „10” trafili natomiast turecki biznesmen Halit Cingillioglu, właściciel konglomeratu finansowego HCBG, kolekcjoner m.in. sztuki impresjonistycznej i najnowszej oraz Laurence Graff – najsłynniejszy jubiler świata, kolekcjoner diamentów, który w ubiegłym roku kupił różowy diament za 46 milionów dolarów – więcej niż kiedykolwiek zapłacono za szlachetny kamień na aukcji.


Na liście 200 sporo się zmieniło. Niestety z przykrością musimy zauważyć, że nadal nie ma na niej żadnego kolekcjonera ani kolekcjonerki z Polski. Są za to inni wielcy kolekcjonerzy rosyjscy: Oleg Baibakow wraz z córką Marią, współwłaściciele Norilskiego Niklu, który również założyli galerię w Moskwie, Red October Chocolate Factory. Są wspomniani Wiktor Pińczuk oraz Roman Abramowicz z Daszą Żukową. Są kolekcjonerzy z całego świata – Grecji (m.in. Dakis Joannou i Dimitris Daskalopulos), Meksyku (Carlos Slim, Eugenio Lopez czy rodzina Garza Sada), Agrentyny (Eduardo Constantini), Brazylii (Bernardo Paz), Hiszpanii (Alicia Koplowitz), Belgii (np. Annick i Anton Herbert), Japonii, Korei i innych jeszcze krajów. Oczywiście najwięcej z USA, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Jest też Lily Safra, która zasłynęła w ubiegłym roku zakupem najdroższej rzeźby świata – „Kroczącym człowiekiem I” Albert Giacomettiego za 65 milionów funtów.


Są też znani nam kolekcjonerzy europejscy i amerykańscy, w których kolekcjach jest najnowsza sztuka polska: Susan i Michael Hort, Mera i Don Rubel, Anita i Poju Zabludowicz, Agnes i Karlheinz Essl, Monique i Max Burger, Ingvid Goetz, Erika Hoffmann, Thomas Olbricht czy Christian Boros.


Pełna lista 200 największych kolekcjonerów sztuki na świecie dostępna jest http://www.artnews.com/issues/article.asp?art_id=3348¤t=True.

28 czerwca, 2011

Prace polskich artystów na zamykających sezon aukcjach w Lodnynie

Aukcją w Phillips de Pury rozpoczęły się w Londynie ostatnie przed wakacjami aukcje sztuki najnowszej. Po udanych majowych aukcjach w Nowym Jorku, bardzo udanych dla dużych galerii targach Art Basel wszyscy spodziewają się również dobrych wyników na aukcjach londyńskich. Potrwają one do końca tygodnia – wczoraj była główna, „wieczorna” aukcja w Phillips de Pury, dziś – aukcja „dzienna”.
Na londyńskich aukcjach będzie całkiem sporo prac polskich artystów, którzy ostatnio rzadziej „gościli” na wielkich aukcjach. Na dzisiejszej aukcji w Phillips będzie można kupić prace trójki artystów z Polski – obrazy Marcina Maciejowskiego i Sławomira Elsnera oraz fotografię Piotr Uklańskiego.
Najdroższej wyceniony jest obraz Maciejowskiego „When you were eighteen” (z 2003 roku, o wymiarach 93x120 cm), pokazywany kiedyś na solowej wystawie artysty w sopockiej PGS. Ma on estymację 15-20 tysięcy funtów (67-90 tysięcy złotych).
Praca Sławka Elsnera pochodzi ze znanego cyklu „Panorama” (z numerem 26). Obraz o wymiarach 150x120 cm z 2006 roku ma estymację 5-7 tysięcy funtów (22,5-31,5 tysiąca złotych). Taką samą estymację ma stara (z 1994 roku) fotografia Piotra Uklańskiego przedstawiająca szklanki („Untitled (Tea Glasses)”).

Z kolei dzień później – czyli 29 czerwca w Christie’s będzie można kupić olbrzymiego (trzy na trzy metry) orła Uklańskiego, prezentowanego na historycznej już wystawie Polinia w 2005 roku w galerii Emmanuel Perrotin w Paryżu. Orzeł z polipropylenu ma estymację 100-150 tysięcy funtów (450-675 tysięcy złotych). Na tej samej aukcji będzie możliwość kupna dwóch bardzo dobrych obrazów z 2002 roku Wilhelma Sasnala opartych na fotografiach z Westerplatte. Pierwszy obraz, nieco większy (55x110 cm), zatytułowany „Westerplatte I” ma estymację 40-60 tysięcy funtów (180-270 tysięcy złotych), a mniejszy „Westerplatte II” (55x70 cm) – 30-40 tysięcy funtów (135-180 tysięcy złotych).

Ci, którym nie uda się kupić pracy w Christie’s, będą mogli spróbować kupić pracę Sasnala w Sotheby’s dzień później (30 czerwca). Tam obraz polskiego artysty ma estymację 25-35 tysięcy funtów (112-157 tysięcy złotych). A później już przerwa do jesieni – sezon aukcyjny na poważnie zacznie się w październiku londyńskimi aukcjami w czasie targów Frieze.
Ale do tego czasu na świecie (i na rynku sztuki) może się dużo złego lub dobrego wydarzyć…
Na zdjęciach prace, które można kupić na londyńskich aukcjach – Marcina Maciejowskiego, Sławomira Elsnera, Wilhelma Sasnala (Westerplatte I) i Piotra Uklańskiego.

27 czerwca, 2011

Jak przewieźć na drugi koniec miasta 25 miliardów dolarów (w dziełach sztuki)?

Taki problem ma przed sobą Barnes Fundation z Filadelfii o czym informuje piątkowe wydanie Wall Street Journal. Sama Fundacja doktora Barnesa to arcyciekawy przypadek losów dzieł sztuki po śmierci kolekcjonera, oraz to jak z biegiem czasu lokalne władze w imię „demokratycznego dostępu” do dzieł sztuki robią rzeczy wbrew ich prawnym właścicielom. Polecam książkę, jaka kilka lat temu wyszła na ten temat – „The battle over the Barnes Collcetion”. Poniżej artykuł Dona Steinberga:

Doktor Albert Barnes, dorastał w robotniczej dzielnicy Filadelfii. Zrobił fortunę na sprzedaży pewnego środka chemicznego na początku XX wieku. Zgromadził duży majątek, jaki poświęcił na kolekcjonowanie prac nieznanych wtedy szerzej artystów z Europy - dziś gigantów impresjonizmu i postimpresjonizmu. Co istotne, zebrane przez siebie prace od początku udostępniał publiczności, ale pod pewnymi warunkami. Warunki te określały czas i ilość osób, jakie mogły oglądać dzieła sztuki (aby mogły je spokojnie kontemplować). Istotnym warunkiem dopuszczenia do obejrzenia kolekcji był status zwiedzającego. Łatwiej było tam się dostać się zwykłemu robotnikowi niż przedstawicielowi klasy średniej czy ówczesnemu establishmentowi.

Jak zostanie przewieziony ładunek bezcennych dzieł sztuki? W Filadelfii, Barnes Foundation zaczyna kontrowersyjny projekt przeniesienia swojej kolekcji do nowej lokalizacji. W dniu 3 lipca Fundacja zamyka swoją dotychczasową siedzibę i rozpoczyna proces transportu swoich zbiorów do nowego budynku. Spór sądowy trwający ponad dekadę umożliwił przeniesienie tej bezcennej kolekcji do nowej lokalizacji, oddalonej o około 20 minut jazdy samochodem od dzisiejszej siedziby.

Kolekcji Fundacji może być jednym z najcenniejszych zasobów fizycznych jaki zostanie w całości przeniesiony w inne miejsce i jednym z najcenniejszych transportów w amerykańskiej historii. Właściciel kolekcji Albert Barnes zgromadził prawdopodobnie największą kolekcję dzieł sztuki impresjonistów i post-impresjonistów na świecie, obejmuje ona min. 181 obrazów Pierre-Auguste Renoira, 69 prac Paula Cézanna, 59 prac Henri Matissa poza tym grupy prac Seurata, Van Gocha itd.

Sam transport, trasa, data wyjazdów poszczególnych pojazdów to jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic Fundacji. Jest bardzo prawdopodobne, że Federalne Biuro Śledcze i policja będą zaangażowani w ten projekt, choć FBI oficjalnie odmówiło komentarza.
„Kiedyś w modzie było przeniesienie głośnych dzieł sztuki w sposób widoczny, z widoczną eskortą policji, ale w dzisiejszych czasach jest to trzymane w tajemnicy” - wspomina Noah Charney, specjalista w historii przestępczości sztuki. Prace oraz skrzynie w jakich są przewożone, naszpikowane są elektroniką a oprócz tego stosuje się przeróżne dodatkowe zabezpieczenia np. ograniczenia liczby prac przewożonych w jednym transporcie itp.

Otwarcie kolekcji w nowym miejscu nastąpi w maju przyszłego roku. Czy odbędzie się w terminie czy też z całej operacji powstanie materiał na film sensacyjny przekonamy się już wkrótce.

25 czerwca, 2011

Honza Zamojski dziś wieczorem w Leto

„Me, Myself and I” to tytuł długo oczekiwanej pierwszej tak dużej prezentacji Honzy Zamojskiego w Warszawie. To ważne wydarzenie gdyż jest to artysta wyjątkowy, ceniony wśród kuratorów, artystów i kolekcjonerów i dość trudny do zobaczenia „na żywo”. Na dużych zbiorówkach jego „proste” prace giną wśród efektownych wypowiedzi innych artystów oczywiście o ile komukolwiek uda się zaprosić go na pokaz. Teraz możemy skupić się tylko na jego pracach.


Co zobaczymy na „Me, Myself and I”? 100% Honzy w Honzie czyli dość ostentacyjne odwrócenie się od blichtru i tradycji materialnej w sztuce (na wystawie zobaczymy skorupy, rzeźby z ciastek i torebek po herbacie, monety rozłożone na karton gipsie), proste prace będące wynikiem wielokrotnego upraszczania przekazu i tą siedzącą gdzieś głęboko w artyście niechęć do materialności i merkantylizmu w sztuce. Może stąd też użyte ciastka i jednocentówki w odróżnieniu od brylantów i motyli Hirsta? Może dlatego tuż przy wejściu do galerii leży 170 cm kartek na których artysta narysował swój autoportret, sygnował i zapisał edycję 1/1. Każdy z widzów może zabrać do domu taki autoportret absolutnie za darmo. To takie bardzo w stylu Honzy - sztuka nie powinna powodować emocji pieniężnych – to mój portret, para oczu, nos i usta – można sobie zabrać z tej 170 cm kupki….



Wszystkie zdjęcia ArtBazaar

22 czerwca, 2011

Tracey Emin, Martin Creed czy Chris Ofili stworzą plakaty promujące Olimpiadę w Londynie w 2012 roku

Szybkimi krokami zbliża się nie tylko EURO 2012, ale również i Igrzyska Olimpijskie i Paraolimpijskie w Londynie, które również odbędą się w przyszłym roku. Jaki to ma związek z blogiem o kolekcjonowaniu sztuki - zapytacie? Otóż ma – bo właśnie w Tate Britain ogłoszono listę artystek i artystów, którzy stworzą specjalne plakaty dla londyńskiej olimpiady.
A są na tej liście tuzy brytyjskiej sztuki najnowszej zdobywcy i finaliści Nagrody Turnera, najważniejszego wyróżnienia w sztuce na Wyspach – Fiona Banner, Michael Craig-Martin, Martin Creed, Tracey Emin, Anthea Hamilton, Howard Hodgkin, Gary Hume, Sarah Morris, Chris Ofili, Bridget Riley, Bob i Roberta Smith oraz Rachel Whiteread.

Największą sensację wzbudził wybór Tracey Emin, której sztukę ciężko skojarzyć ze sportem. Emin, która w wysokich butach i bermudach pojawiła się na prezentacji wybranych artystek i artystów, powiedziała że nie wie jeszcze, co pokaże na plakacie olimpijskim. „Może naszkicuję jakiś charakterystyczny element Londynu – London Eye albo budynek Parlamentu” – powiedziała. Dodam, że wyboru artystek i artystów dokonywał komitet, w którym znalazł się między innymi dyrektor Tate, Sir Nicholas Serota czy szef brytyjskiego komitetu olimpijskiego, znany olimpijczyk, Sebastian Coe.
Jak będą wyglądały plakaty londyńskiej olimpiady przekonamy się już jesienią. Plakaty, a także powstałe na ich podstawie limitowane edycje prac będzie też można kupić. Aby to zrobić należy się zarejestrować na stronie www.london2012.com/festival.
A my możemy tylko żałować, że na podobny pomysł nie wpadli organizatorzy EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie. Zwłaszcza, że jak wiemy, powstają co jakiś czas, prace związane z futbolem, jak choćby ten obraz Jakuba Juliana Ziółkowskiego…

Na zdjęciu: Tracey Emin podczas prezentacji artystów wybranych do stworzenia plakatu Igrzysk w Londynie oraz praca Jakuba Juliana Ziółkowskiego, Bez tytułu, 2010.

21 czerwca, 2011

Art Basel zakończone!

Ostatni dzień Art Basel nie jest może tak ekscytujący jak pierwszy, ale za to skłania do refleksji i pozwala na podsumowanie całego tygodnia targów. Tegoroczna 42 już edycja była oceniona przez dealerow sztuki entuzjastycznie, a rezultaty sprzedaży zostały porównane do tych z 2007 roku, czyli z okresu przed kryzysu. Liczba kupujących pierwszego dnia była tak duża, że niektórzy kolekcjonerzy musieli czekać w kolejce, aby zostać obsłużeni na stoiskach. Jednak sukces komercyjny w żaden sposób nie przekłada się na kuratorską ocenę poziomu targów. Słyszałam wiele głosów mówiących o tym, że niepewni rezultatów galerzyści nie pokazali nic nowego, a oferowane prace wpasowały się w ogólnie panujący trend i były dość zachowawcze. Do tego jak zauważył w wywiadzie dla The Art Newspaper, Andreas Gegner (Spruth Magers), sztuka została porwana przez kulturę celebrytów, co widać było podczas poprzedzającego Art Basel weneckiego Biennale gdzie więcej mówiło się o imprezach i jachcie Romana Abramovicha zasłaniającym widok na basen Świętego Marka niż o prezentowanych w pawilonach pracach.


Podczas ostatniego dnia targów na próżno można było szukać znanych twarzy, czy kolekcjonerów. VIPy już dawno opuściły Bazyleę, a po halach przechadzały się tylko tłumy miłośników sztuki. Zresztą co było zauważalne na stoiskach, znudzeni pracownicy niechętnie udzielali odpowiedzi wiedząc, że liczni zwiedzający chcą tylko obejrzeć prace, a nie je zakupić. Wielu wyrażało niezadowolenie z faktu, że organizatorzy targów zmuszają ich do wystawiania jeszcze w weekend, kiedy oni już po pierwszych dwóch dniach zlikwidowaliby standy i wrócili do domu. Z drugiej strony nie ma co się dziwić, że organizatorzy przedłużają imprezę o weekend. Art Basel pochłania miliony, więc bilety są poważnym wkładem finansowym (jednodniowy pass kosztuje aż 39 franków).



W ocenie pracowników polskich galerii tegoroczne Art Basel nie różniło się specjalnie od poprzednich edycji. Galeria Starmach (po raz dziewiąty na targach) przyjechała na targi z pracami Henryka Stażewskiego, Aliny Szapocznikow, Ryszarda Winiarskiego i Stanisława Dróżdża. Trzy rzeźby Szapocznikow sprzedały się już pierwszego dnia do prywatnych kolekcji w USA i w Szwajcarii, a wszystkie reliefy Henryka Stażewskiego zostały zarezerwowane. Wyjątkowo w tym roku żadna z prac nie została sprzedana polskim kolekcjonerom.

Galeria Raster po raz pierwszy prezentowała w sekcji Art Feature duet KwieKulik. Przypomnę, że Art Feature to jeden z programów Art Basel polegający na pokazywaniu prac tylko jednego artysty. Sekcja ta nie ma wydzielonej, specjalnej przestrzeni, a galerie uczestniczące w Art Feature są przemieszane z innymi na obu piętrach hali głównej. Od zwykłych standów oddziela je tylko tabliczka z informacją. Na niedużym stoisku Rastra można było zobaczyć takie realizacje Zofii Kulik i Przemysława Kwieka jak “Działania z tubą” czy “Działania z rtęcią”, wykonane w latach 70tych przy okazji tworzenia reklam na zamówienie. Wielu kolekcjonerów i kuratorów pyta o te prace - kilka zostalo sprzedanych a częsć zarezerwowanych.



Stały bywalec targów Fundacja Galerii Foksal na Art Basel pokazała między innymi wideo Artura Żmijewskiego Blindly z 2010 roku. Film został wykonany specjalnie na zeszłoroczny festiwal Gwangju w Korei. Żmijewski pokazał kilkoro niewidomych ludzi starających się namalować świat takim, jakim go pamiętają lub sobie wyobrażają. Ten poruszający osiemnastominutowy film (edycja 3 sztuk) sprzedany został do prywatnej kolekcji wideo. Sprzedały się też trzy obrazy Wilhelma Sasnala i rzeźby Moniki Sosnowskiej.

Po wizycie w dusznej hali głównej, gdzie trzeba było się przepychać pomiędzy ludźmi, oglądanie Art Unlimited było czystą przyjemnością, a czasem nawet zabawą. Zawieszone na czerwonych linach cegły (instalacja Kendella Geersa, Hanging Piece) kołysały się, a dzieci biegały pomiędzy nimi i starały się uniknąć uderzenia. Zresztą nie była to jedyna praca, na którą trzeba było uważać. Wiele ciężkich obiektów, kręciło się, zmieniało pozycje lub kiwało. Do moich ulubionych prac należał ogromny, wykonany z ceramiki kalamar leżący w kałuży czarnego, błyszczącego płynu (David Zink Yi, Untitled (Architeuthis) z 2010 roku/ galeria Johann Konig z Berlina) i świetlna instalacja Dana Flavina, Untitled (to Barry, Mike, Chuck and Leonard) z lat 1972-1975 (galeria Cooper z Nowego Jorku). Bardzo dużym zainteresowaniem cieszyła się praca Katarzyny Kozyry Święto wiosny pokazywana w części Art Unlimited. Trzeba było się ustawiać w kolejce, aby zobaczyć tę wielo-ekranową instalacje. Szczęśliwa Monika Branicka (z reprezentującej Kozyrę berlińskiej galerii Żak/Branicka) robiła swoim iPhonem zdjęcia stojących przed wejściem do niej tłumów, aby później wysłać je artystce. Zresztą wszystkie wideo instalacje na Art Unlimited były oblegane. Bardzo dobre opinie zebrał krótki film litewskiego artysty Deimantasa Narkeviciusa Ausgetraumt z 2010 roku, pokazujący grupę młodych muzyków w trakcie jednej z ich pierwszych prób. Podczas gdy młodzi chłopcy śpiewają po angielsku piosenkę kamera przeprowadza nas przez smutny, zimowy, postkomunistyczny krajobraz Litwy.



Na pół godziny przed zamknięciem targów, z głośników płynęła informacja o czasie jaki jeszcze pozostał do zamknięcia. Seksowny, kobiecy głos mówił o pozostałych trzydziestu minutach, na stoiskach pito już szampana lub pakowano walizki, a w punktach sprzedaży wydawnictw Tachen i Hatje Cantz trudno było się dopchać do półek z publikacjami. Niestety podczas jednego dnia nie ma fizycznej możliwości zobaczenia wszystkiego, więc targi opuściłam z poczuciem niedosytu. Przede wszystkim żałowałam, że nie mogłam być obecna na wszystkich zaplanowanych na niedzielę rozmowach w Art Salon. Poruszały one dość ważne kwestie konserwacji, procesu tworzenia się historii sztuki czy wprowadzania na rynek publikacji The exhibitionist.

Dla ArtBazaar Agata Ubysz

Na zdjęciach: Alina Szapocznikow, Pink torso, 1966-1967, w tle Stanisław Dróżdż, Untitled, 1978; KwieKulik, Działanie z tubą, 1975; Kendell Gees, Hanging Piece, 1993; Dan Flavin, Untitled (to Barry, Mike, Chuck and Leonard) z lat 1972-1975

20 czerwca, 2011

„Gra w Archiwum” – Jerzego Lewczyńskiego i Krzysztofa Pijarskiego w Asymetrii

Jerzy Lewczyński to chyba aktualnie najbardziej „gorące” nazwisko fotografii polskiej. Co chwilę gdzieś w Polsce otwierana jest wystawa, która poświęcona jest lub nawiązuje do twórczości artysty. Jego koncepcja Archeologii Fotografii znakomicie wpisuje się w wiele współczesnych nurtów dyskusji i badań nad tym medium. Archiwum jego twórczości i zbiorów jeszcze na wiele dziesięcioleci może być podmiotem inspiracji dla artystów, badaczy i historyków sztuki.



Jedną z takich prób zmierzenia się z „masą archiwalną” Lewczyńskiego jest „Gra w archiwum” pokazana w Asymetrii. Jest to propozycja odniesienia się do archiwum, a także całej twórczości Jerzego Lewczyńskiego. W Galerii Asymetria pokazana została seria fotografii artysty. Są to zbiory prac z różnych okresów (pomniejszone do rozmiaru małych obiektów eksponowanych w gablotach) oraz seria autoportretów ironicznych artysty. Dialog, dosłownie i w formie artystycznej wypowiedzi, z Lewczyńskim podjął Krzysztof Pijarski. Pijarski kładzie nacisk na element żartu i zabawy, niezwykle charakterystyczny dla twórczości Lewczyńskiego choć często pomijany. Pracom obydwu autorów towarzyszy materiał filmowy będący zapisem ich rozmów o fotografii.

Warto zajrzeć do Asymetrii. Zobaczycie tam sporo nieznanych zdjęć artysty. No i (na filmie) starszego pana, który z dużym dystansem i ironią opowiada o swojej twórczości. Dowcip nas wyzwoli.

17 czerwca, 2011

Debiut poznańskiej Galerii Stereo na targach LISTE w Bazylei

Pisząc o polskich galeriach na Art Basel nie wspomniałem o debiucie innej polskiej galerii – poznańskiej Stereo – na odbywających się równolegle w Bazylei targach LISTE. Dlatego teraz nadrabiamy zaległości. LISTE - pierwotnie stworzone jako targi młodych galerii, które nie mają jeszcze szans na debiut na Art Basel (taką drogą poszły FGF i Raster), dziś stały się stałym elementem pejzażu targowego w Bazylei jako alternatywne i ciekawe targi.
Stereo pokazało w Bazylei prace trójki artystów z poznańskiego PENERSTWA: „Film mówiony 5” i instalację Wojciecha Bąkowskiego, film „Drakula” Piotra Bosackiego oraz rzeźby Izy Tarasewicz. Dodatkowo we wtorek i środę na stoisku Galerii Stereo miał miejsce performance Wojtka Bąkowskiego „Take a Minute”.
Jak pisał do nas Michał Lasota z Galerii Stereo zainteresowanie pracami poznańskich artystów jest duże „Nie mamy czasu nawet usiąść” – napisał Michał Lasota.





Na zdjęciach: film Piotra Bosackiego, nora z „Filmem mówionym 5” oraz instalacja „Czekanie i pamiętanie” Wojciecha Bąkowskiego rzeźby Izy Tarasewicz ("Statyw", "Mały człowiek", "Klepisko”).

15 czerwca, 2011

42. targi Art Basel rozpoczęte, wraca atmosfera sprzed kryzysu

Ponad 300 galerii pokazujących prace 2500 tysiąca artystek i artystów, które warte są ponad 1,75 miliarda dolarów, kolejka VIP-ów czekająca na wejście na początek targów – tak wyglądała wczoraj inauguracja 42. targów Art Basel. Dziś targi są dostępne również dla „zwykłych śmiertelników”. Ten pierwszy dzień targów w Bazylei, według relacji mediów, przypominał czasy boomu na rynku sztuki w latach 2007-2008, kiedy to milionerzy sprintem pędzili do stoisk galerii, by w pośpiechu kupować prace wystawione na targach. Teraz może wyścigów na 100 metrów nie było, ale relacje z pierwszego dnia targów donoszą o dużej ilości sprzedaży, często bardzo drogich prac. Od razu, na przykład, na stoisku L&M Arts sprzedała się praca na papierze Marka Rothko z 1969 roku, wyceniona na 5 milionów dolarów. Na stoisku szwajcarskiej galerii Bruno Bischofberger można było znaleźć olbrzymi obraz Andy Warhola “Onehundredandfifty Black/ White/ Grey Marilyns”, którego cena wynosiła 80 milionów dolarów. Wydawałoby się, że przy tej cenie nie znajdzie się szybko chętny – a jednak już w pierwszych minutach targów zgłosił się europejski kolekcjoner gotów zapłacić za ten olbrzymi, 10 metrowy obraz żądaną sumę. I gdy to się stało, właściciele płótna zdecydowali się nie sprzedawać pracy, licząc w przyszłości na większy zysk!

Do Bazylei w czerwcu na targi sztuki przylatują wszyscy liczący się (i ci nie liczący się) kolekcjonerzy – w czasie targów na lotnisku znajdującym się na granicy szwajcarsko-francusko-niemieckiej ląduje ponad setka prywatnych odrzutowców. W Bazylei nie zabrakło znanych kolekcjonerów, jak Mera i Don Rubellowie, Anita Zabludowicz, Eli Broad, Dasza Żukowa, Christian Boros, Adam Lindemann. Ale też nie zabrakło modelek (Linda Evangelista, Naomi Campbell) czy znanych artystów (John Baldessari czy Takashi Murakami).

W Bazylei prac do swojego nowego projektu szuka także Karola Kraus, dyrektorka wiedeńskiego Mumok. Nominowana w październiku ubiegłego roku Kraus przygotowała projekt „Museum of Desires”, którego premiera odbędzie się we wrześniu. Chce na niej pokazać prace 30 artystek i artystów, którzy, jej zdaniem, wypełnią braki w kolekcji Mumok. Kraus nie będzie tych prac kupowała, tylko wypożyczy od galerii z intencją znalezienia sponsorów do zakupu tych prac w Wiedniu. Część artystów Kraus już znalazła, na przykład Dana Flavina, Cy Twombly, Cindy Sherman, Tacitę Dean. W Bazylei chce znaleźć resztę – ze szczgólnym uwzględnieniem Sztuki feministycznej i z Europy Wschodniej. Jednego artystę już znalazła – jest to dobrze znany czytelnikom ArtBazaar Tomasz Kowalski. Pozostałych będzie mogła poszukać na stoiskach polskich galerii, których aż cztery prezentują się na Art Basel. Są stali bywalcy tych targów – Fundacja Galerii Foksal i Galeria Starmach, ale także Żak/Branicka (po raz drugi na Art Basel – pokazuje prace Agnieszki Polskiej w ramach części Art Statement) i Raster (po raz trzeci na Art. Basel, ale pierwszy raz w głównej części targów – pokazuje historyczne już prace duetu KwieKulik).

Ale to nie koniec polskiej obecności na targch. Oto bowiem w części Art Unlimited pojawią się instalacje aż trójki polskich artystów. Będą to prace : Katarzyny Kozyry (reprezentowanej przez berlińską galerię Żak/Branicka), która pokaże instalację wideo „Święto wiosny”, Roberta Kuśmirowskiego (reprezentowanego przez galerię Johnen, również z Berlina) oraz Goshki Macugi (reprezentowanej przez nowojorską galerię Andrew Kreps). A oprócz nich takie sławy jak portorykański duet Allora/Calzadilla, Daniel Burren, Dan Flavin, Anish Kapoor, Deimnandas Narkevicius, Hans Op de Beck, Robert Rauschenberg czy Mark Wallinger.

W tym roku niestety zostaliśmy w domu, więc nie będzie relacji targowych z Bazylei, ale polecamy Wam śledzenie serwisów i czytanie gazety targowej The Art Newspaper, dostępnej także tutaj .

13 czerwca, 2011

"Wrzątkun" Sieńczyka wygrywa w Poznaniu

W poprzedni weekend zakończył się Międzynarodowy Festiwal Kultury Komiksowej Ligatura. O samym festiwalu pisaliśmy już wcześniej. Przyznane zostały nagrody w dziewięciu kategoriach: literatura (komiks i narracja wizualna w polu literatury), design (m.in. gadżety, odzież, wzornictwo, grafika użytkowa), sztuki wizualne (wystawy i projekty zrealizowane w obiegu galeryjnym), internet (blogi, komiksy internetowe), outdoor (komiksowe formy w przestrzeni publicznej), prasa (drobne formy komiksowe w wysokonakładowych periodykach), nietypowe formy.

Oto wyniki:


I. KSIĄŻKA
1) Maciej Sieńczyk - "Wrzątkun"
2) Hipopotam Studio - "Miasteczko Mamoko"
3) Krzysztof Gawronkiewicz / Grzegorz Janusz - "Romantyzm"


II. SZTUKI WIZUALNE
1) BWA Wrocław: całokształt działań związanych z komiksem
2) Muzeum Narodowe w Krakowie: Marcin Maciejowski - "Tak jest"
3) Metro Marymont: Agnieszka Popek-Banach / Kamil Banach - "Praca na maxa frajerska"


III. INTERNET
1) January M. Misiak (www.january.pinger.pl)
2) Pvek (www.pvek.org)
3a) Sławomir Shuty - "Nowy Baton" (www.ha.art.pl)
3b) Pola Dwurnik - "Kronika Towarzyska" (www.obieg.pl)
3c) Ada Buchholc - "Dzienniki Kryzysowe" (www.dziennikikryzysowe.blogspot.com)


IV. OUTDOOR
1) Sławomir ZBIOK Czajkowski
2) Grupa Twożywo - "Herostrates"
3) Małgorzata Jabłońska / Piotr Szewczyk - "Nowe legendy miasta Karlshamn"


V. PRASA
1) Alex Kłoś / Tomasz Kwaśniewski / Przemysław Truściński - "Duży Format" (Gazeta Wyborcza)
2) Gazeta Wyborcza Katowice - wydanie komiksowe
3) Jan Kallwejt - ilustracje (różne czasopisma)


VI. EKSPERYMENT
1) Agnieszka Piksa
2) Wojciech Bąkowski
3) Mikołaj Tkacz

Gratulujemy wszystkim nagrodzonym.

10 czerwca, 2011

Dowcip może nas wyzwolić – rozmowa z Jerzym Lewczyńskim

Serdecznie zapraszamy, w sobotę o godzinie 18 do galerii Camelot & FIM w Krakowie, na premierę naszego pierwszego artbooka – „Archeologia Fotografii” Jerzego Lewczyńskiego (ABR Foto 001). Spotkanie organizowane w ramach Miesiąca Fotografii w ramach cyklu spotkań Self-publishing poprowadzi Marta Eloy-Cichocka. Poniżej fragmenty rozmowy jaką na potrzeby tej publikacji przeprowadziliśmy z artystą. Całość rozmowy znajdziecie w naszej książce.


Przed nami kolejny projekt z Pańskiego cyklu „Archeologia Fotografii”. Tym razem koncentrujący się na obrazach z PRL-u.

Tak. Myślę, że w tych fotografiach widać stan ducha tamtych czasów, nonsensów „peerlewoskiej” rzeczywistości. To miało być takie uderzenie w głowę, pokazanie tego, co się dookoła nas dzieje. Wiele z tych obrazów wywołuje teraz uśmiech, ale nie to było moim głównym celem. Te fotografie powinny także wywoływać refleksję. Weźmy choćby pochód pierwszomajowy, na przykład. Teraz to może wyglądać kabaretowo, ale wtedy nie przyjście na pochód czasami groziło poważnymi konsekwencjami. I ludzie uczestniczyli w tym teatrze.

Wspomniany element komediowy chyba wyzwala się też z czasem. Trochę można to porównać z komedia z czasów PRL-u – im starsze, tym bardziej wydają się śmieszne.

Tak to prawda. Ale niektóre zdjęcia powstawały od początku z pewnym poczuciem humoru. Jest na przykład jedno zdjęcie mojego bliskiego znajomego, kolegi z biura. To były żołnierz Andersa, internowany w stanie wojennym, wiele przeszedł i miał naprawdę ciekawą historię swojego życia. Rozmawiałem z nim kiedyś, wspólnie oglądaliśmy jego zdjęcia z wojny, on siedział za biurkiem i w swoich okularach wyglądał jak typowy urzędnik. Powiesiłem za nim kilka zdjęć, reprodukcji z Playboya. Wyszło bardzo śmieszne zdjęcie – poważny urzędnik, jakaś maszynka do liczenia, a z tyłu te zdjęcia z gołymi dziewczynami. Mieliśmy niezłą zabawę. Ale nie wszyscy mieli takie poczucie humoru. Inny mój kolega przyszedł do mnie z pretensjami że to jest obraźliwe, że to skandal , jak mogłem w ten sposób potraktować kolegę. Przyjmowanie tego co jest śmieszne, ewoluuje z czasem. Coraz więcej rzeczy, które kiedyś wydawały mi się normalne, teraz są dla mnie śmieszne.





Nie lubimy śmiać się z siebie, ale lubimy śmiać się z naszych rodziców i dziadków.
To jest obszerny zakres naszej wiedzy, którą powinniśmy przekazać dalej naszym rodakom, aby się nie obrażali, aby się śmieli, aby mieli trochę radości. Wśród nas, Polaków jest wielu ponuraków. Jest to nasza skaza narodowa. Powinniśmy zbierać dokumenty naszej głupoty, naszych śmieszności tak samo, jak naszych dramatów. Może nasze dzieci będą umiały z tego skorzystać. Każdego dnia są wydarzenia, które nas kompromitują – w sklepie, na ulicy, w gazetach. Powinniśmy umieć to dostrzegać.

Pan miał niezwykłe oko do odnajdywania takich znaków.

Ten pochód pierwszomajowy na zdjęciu odbywał się przed moimi oknami. Ówczesny pierwszy sekretarz PZPR chciał przybliżyć ludziom bohaterów socjalizmu i zamiast Lenina, Stalina kazał wybrać przodowników pracy z gliwickich zakładów. Chciał powiedzieć tym ludziom, że każdy z nich może być bohaterem, budowniczym socjalizmu w kraju. Przygotowali takie właśnie transparenty ze zdjęciami i taki pochód przodowników pojawił się na ulicy.


Taki rodzaj humoru nam łatwiej przychodzi.

Tu mam dobry komentarz do naszej rozmowy. Telegram, który znalazłem na Poczcie Głównej w Warszawie. „Natychmiast wyłożyć gotówkę bo będę strzelać”. (śmiech) Czasami wystarczy się schylić po temat.

To pierwszy z naszego nowego cyklu publikacji. Każda będzie poświęcona innemu projektowi, innego artysty. Każdy z albumów będzie wychodził w limitowanej (100 sztuk) edycji. W ramach edycji 10 albumów (wersja autorska) będzie dodatkowo posiadało oryginalne zdjęcia sygnowane przez artystę. W przypadku tej edycji są to dwa zdjęcia Jerzego Lewczyńskiego „Bez tytułu” (Pochód) 1971, 5+1 AP oraz „Bez tytułu” (Polska) 1972, 5+1 AP. Obie wersje od jutra będą dostępne w Krakowie i w naszym sklepie internetowym.

Spotkanie, godzina 18
Galeria Camelot
adres: Św. Tomasza 17, Kraków.

09 czerwca, 2011

„Obrazy Pryncypialne” Józefa Robakowskiego już dziś w Olimpusie


Dzisiaj o godzinie 18 zapraszamy na wernisaż wystawy prac Józefa Robakowskiego do galerii Olimpus w Łodzi. Relację z wystawy przedstawimy w nadchodzących tygodniach, dzisiaj chcielibyśmy zwrócić waszą uwagę na katalog towarzyszący wystawie gdyż jest to rzecz wyjątkowa. Ponad stustronicowy katalog zawiera reprodukcje prac artysty z lat 1958-2001. Do każdego egzemplarza katalogu, delikatnie wklejone jest oryginalne zdjęcie Józefa Robakowskiego sygnowane i datowane przez artystę oraz opatrzone pieczątką Galerii Wymiany. Istnieją dwie wersje dołączonego zdjęcia „Stopy” i „Autoportret”. Całość ma nakład tylko 250 sztuk. Pozycja obowiązkowa dla każdego kolekcjonera artbooków i dla osób które marzyły o pracy Józefa Robakowskiego. To swoistego rodzaju „prezent” artysty dla nas wszystkich. W tym roku Mikołaj pojawi się po raz pierwszy 9 czerwca w Łodzi.

08 czerwca, 2011

Linia montażowa Sztuki

Weekendowe wydanie Wall Street Journal przynosi bardzo ciekawy artykuł Stana Sessera na temat współpracy między artystami a ich asystentami w procesie tworzenia dzieł sztuki. Temat stary jak świat a jednak skala „współpracy” w niektórych przypadkach może zastanawiać.

Alexander Gorlizki to artysta, którego prace znajdują się min. w Victoria & Albert Museum w Londynie, Denver Art Museum w Toronto i Royal Ontario Museum. Mieszka w Nowym Jorku. Jego prace wykonywane są przez siedmiu artystów, którzy pracują dla niego w Jaipur w Indiach. "Wolę nie być zaangażowany w tworzenie obrazu", mówi Pan Gorlizki, który dodaje, że zajęłoby mu około 20 lat aby zdobyć umiejętności jakimi dysponują jego asystenci.

Według niektórych cytowanych galerzystów i artystów asystenci są koniecznością na dzisiejszym rynku sztuki. "Artysta ma dokonać wyboru", mówi Mark Moore właściciel galerii w Santa Monica w Kalifornii "Albo zatrudni asystentów albo podejmuje ryzyko iż nie jest w stanie wywiązać się ze zobowiązań wobec swoich dealerów. Brak prac może powodować wrażenie że artysta zniknął ze świata sztuki ".

Jeff Koons ma około 150 osób na swojej liście płac i twierdzi że sam nie dałby rady „Gdybym musiał sam wykonywać prace, nie byłbym w stanie zakończyć jednego obrazu w roku", mówi. Każdego roku jego studio opuszcza 10 obrazów oraz 10 rzeźb.

"Coraz częściej wykorzystywanie asystentów staje się powszechną praktyką, częściowo dlatego, że artyści chcą nadążyć za popytem, a częściowo dlatego, że jest to po prostu bardziej powszechnie akceptowane", mówi Adam Sheffer, partner w nowojorskiej galerii Cheim & Read. Mówi, że 5 z 30 artystów reprezentowanych przez jego galerię korzysta z pracy asystentów. Fakt, że używają oni asystentów jest natychmiast ujawniane przez galerię i "nie ma wpływu na wartość rynkową ich pracy” twierdzi Sheffer.

Na początku tego roku, nowojorska galeria Pace, odrzuciła kilka rzeźb 83-letniego John Chamberlaina, ponieważ zostały one wykonane przez belgijskiego asystenta tylko „pod nadzorem” artysty. Nie przeszkadza to nowej galerii artysty - Gagosian, obecnie belgijski asystent pracuje w studio samego artysty.

Dla Michaela i Susan Hort, kolekcjonerów dobrze znanych naszym czytelnikom, korzystanie z asystentów jest nie do przyjęcia. "Chcemy, zobaczyć rękę artysty w dziele, które kupujemy", mówi Hort , „lubimy widzieć drobne niedoskonałości pędzla artysty”.

Dla niektórych to konieczność. Angela de la Cruz, artystka nominowana do nagrody Turnera w ubiegłym roku, doznała pięć lat temu udaru i teraz nie może już malować. Jej płótna są teraz malowane przez asystentów. Wskazówki wysyła im poprzez e-mail.

Jak to wygląda w praktyce? Niektórzy asystenci pracują dzień lub dwa w tygodniu i zarabiają około 20 dolarów za godzinę dla innych to pełnoetatowa praca pięć dni w tygodniu plus ubezpieczenie zdrowotne oraz inne świadczenia.

Według naszej wiedzy niewielu artystów w Polsce korzysta z asystentów, jeśli takich mają to prawie wyłącznie do prac biurowych i logistycznych. Wraz z rozwojem rynku to pewnie też się zmieni.

Przygotowano na podstawie artykułu „The Art Assembly Line” (Stana Sessera)

07 czerwca, 2011

Rzeźba Mirosława Bałki "7+1" trafiła do krakowskiego MOCAK-u


W marcu najpierw poinformowaliśmy Was, że na aukcji w Desie Unicum będzie do kupienia praca Mirosława Bałki „7+1” z 1998 roku, wykonana do siedziby banku PKO BP, a składająca się z ośmiu elementów w formie walca, wykonanych z soli kamiennej z Kłodawy i eksponowanych na żwirze solnym.
Później otrzymaliśmy telefon z Desy, że praca została jednak wycofana z aukcji i trafi do jednego z muzeów (przeczytać o tym można tutaj). Jako że obiecaliśmy Wam informację o dalszych losach rzeźby, to spieszymy donieść, że „7+1” trafiła do kolekcji krakowskiego MOCAK-u, o czym przeczytaliśmy na Gazecie.pl.
Jak informuje MOCAK, rzeźba, znajdująca się obecnie w pudłach, zostanie zaprezentowana publiczności po zbudowaniu odpowiedniego postumentu, prawdopodobnie na przełomie września i października.

06 czerwca, 2011

Z półki kolekcjonera – MOCAK Forum

MOCAK Forum to kwartalnik Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. Właśnie pojawił się pierwszy numer tego pisma. Publikacja formatem i zawartością przypomina trochę warszawski Obieg i jest kolejnym magazynem jaki jest tworzony w odniesieniu do nowo powstałej instytucji muzealnej.




W pierwszym numerze dużo o obecności historii w sztukach wizualnych, kilka wywiadów w tym rozmowa ze Zbigniewem Liberą i dość obszerny tekst Kuby Wojnarowskiego o relacjach komiksu ze sztuką. Ciekawy początek, zawarte w środku rozmowy podnoszą energię i „temperaturę” pisma. Czekamy na kolejne numery.

02 czerwca, 2011

ELTONO „Linie proste” już za chwilę w Warszawie

Francuski artysta ELTONO rozpoczął prace nad projektem muralu i pojedynczych prac w przestrzeni publicznej Warszawy (na trasie między hostelem UFO, a ulicą Złotą) . Działanie ELTONO jest częścią cyklu „UPDATES”, który prezentuje międzynarodowej sławy artystów działających w przestrzeni publicznej. Za całość odpowiada Fundacja vlepvnet. U nas na zdjęciach artysta podczas pracy nad swoim projektem.



Podsumowaniem akcji będzie jednodniowa wystawa gdzie będzie można zobaczyć dokumentację fotograficzną zmian zachodzących na pracach, które artysta prowadził na zewnątrz, oraz aktywnie włączyć się w jej dokończenie, ingerując w przygotowaną na specjalnie na wernisaż instalację. Ostateczny kształt wystawy zależeć będzie od publiczności.

Wernisaż, 06 czerwca, godzina 19. Wystawa jednodniowa.
Miejsce: Mokotowska 65/30 (wejście w bramie za podwórkiem), Warszawa

01 czerwca, 2011

Już wkrótce Art Basel, a tymczasem szykują się duże roszady na rynku targów sztuki

Już wkrótce, 15 czerwca, początek najważniejszych targów sztuki najnowszej i współczesnej, czyli oczywiście Art Basel (zobacz tutaj). Targi w Bazylei nie muszą się obawiać konkurencji. Na razie są niekwestionowanym liderem. Tymczasem za plecami Art Basel trwają roszady, pojawiają się nowe imprezy targowe i znikają inne. Już od kilku miesięcy wróble ćwierkały o nowej inicjatywie organizatorów targów Frieze w Nowym Jorku. I stało się. Frieze ogłosiło, że w dniach 3-6 maja 2012 roku zorganizuje targi w Randall’s Island Park – tradycyjnie, tak jak w Londynie, w wielkim namiocie. To duży cios dla odbywających się w marcu (od 8 do 11 marca w 2012 roku) targów Armory Show (zobacz: tutaj), które z roku na rok są coraz słabsze i już w tym roku wiele osób uznało za mniej ciekawe niż niezależne targi Independent New York (zobacz tutaj) (też zresztą „import” z Londynu). Czy w Nowym Jorku jest miejsce na dwie duże imprezy targowe? Myślę, że na to pytanie będziemy znali odpowiedź już wiosną przyszłego roku. Natomiast na pewno nie ma miejsca na dwie imprezy targowe w Berlinie. Efekt jest taki, że znane targi z tradycją, czyli ArtForum, zostały wyparte przez młodszą imprezę abc Berlin, za którą jednak stoją wszystkie liczące się berlińskie Galerie. Efekt – targów ArtForum w tym roku już nie będzie. Jeszcze miesiąc temu dostałem zaproszenie na te targi (miały się odbyć od 30 września do 2 października), a dziś już nie działa nawet strona internetowa targów. Imprezę wchłonęły targi abc, które odbędą się od 7 do 11 września (prawdopodobnie w Kreuzberger Postbanhof) i będą się nazywały „Art Berlin Contemporary”. (zobacz tutaj) A w Polsce, kiedy odbędą się targi sztuki współczesnej i najnowszej? Chyba nieprędko. Na razie warszawskie galerie rozmawiają o wyznaczaniu dat wernisaży w tym samym dniu i być może o organizacji imprezy typu „Gallery Weekend” na wzór (oczywiście na razie niedościgniony) berliński.